Marcel próbował złapać tasmańską jaszczurkę, która poruszała się bardzo szybko i ukryła w starym, spróchniałym drzewie. Był tak cierpliwy i skoncentrowany, że w końcu udało mu się ją złapać. Był w siódmym niebie! Ten moment bardzo poruszył mnie i Sylwka, bo Marcel emanował ogromną miłością i radością. Był tak szczęśliwy, że nawet delikatnie przytulił jaszczurkę swoim policzkiem, która zaraz po tym uciekła.
W drodze powrotnej Marcel z wdziękiem i pasją opowiadał o tym, jak trzymał jaszczurkę. Nagle zdałam sobie sprawę, że to idealna okazja, by zakorzenić tę radosną energię w jego ciele, więc zapytałam się go:
-Hej, w której części ciała czujesz teraz tę radość?
Zatrzymał się, skupił przez chwilę na swoim ciele i zaczął wskazywać na gardło, a potem przesunął rękę w stronę klatki piersiowej.
- Tutaj – powiedział.
- Teraz weź głęboki oddech w to miejsce, żebyś mógł już niedługo spotkać jeszcze więcej zwierząt!
Wziął bardzo szybki oddech do serca. Od razu wskoczyła mi oceniająca myśl: No nie, Nie zrobił tego prawidłowo! Alezaraz potem spojrzałam na niego, a on wykrzyknął z ogromnym uśmiechem, szeroko rozkładając ramiona:
- Wow! Teraz czuję jeszcze więcej radości!