Fot. Samiya Talukder
Minęło około trzech tygodni, odkąd przyjechaliśmy na Fidżi. Od czasu do czasu Aliya miała niewielkie bóle brzucha i biegunkę. Nic poważnego. Jednak pewnej nocy dostała wysokiej gorączki, która utrzymywała się przez trzy dni. Kiedy jej zdrowie wróciło i myśleliśmy, że jest już stabilne, nagle pewnego popołudnia zaczęła odczuwać silny ból ucha. Jej temperatura ciała znów gwałtownie wzrosła. Nigdy wcześniej nie miała problemów z uchem, więc było to dla nas zupełnie nowe doświadczenie. Oczywiście mój umysł zaczął się martwić. Obserwowałam myśli krążące po mojej głowie: „Czy to infekcja ucha?”, „Czy powinniśmy iść do lekarza?”i „Czy zrobiłam coś źle?”.
Ból ucha stawał się coraz mocniejszy, aż Aliya zaczęła krzyczeć. Naprawdę się męczyła. Zauważyłam, że mój umysł zaczyna panikować, ale jednocześnie pozostałam połączona z wewnętrzną ciszą. Czułam spokojną Esencję w centrum mojego ciała – Prawdziwą Mnie. Cały czas starałam się przywracać umysł do tego miejsca. Nie zawsze było to łatwe.
Nie wiedziałam, co zrobić. Czułam rodzaj pustki, ale nie było to przerażające. Dotarło do mnie, że znalazłam się w próżni. To było to samo uczucie, które miałam, kiedy Aliya mocno zachorowała w drodze na Tasmanię (możesz o tym przeczytać klikając tutaj).Mój umysł łatwo to skojarzył! Ale tym razem Aliyę przeogromnie bolało. Po próbach uspokojenia jej i złagodzenia dolegliwości, potrzebowałam przerwy od ciągłego krzyku. Aliya też była wyczerpana, ale nie chciała zamknąć oczu i spróbować zasnąć.
Zdecydowałam się pójść do drugiego pokoju i zrobić jej healing (energetyczne uzdrawianie) Kiedy zaczęłam, słyszałam, jak płacze i krzyczy do Sylwka, że nie może już dłużej wytrzymać z bólu. Mój umysł znowu wpadł w panikę: „Czy powinnam kontynuować uzdrawianie, czy zabrać ją do szpitala?”. Wybrałam zaufanie i powrót do mojego centrum, skupiając się na oddechu. Kiedy dostroiłam się do energii, aby jej pomóc, zauważyłam, że przestała płakać i krzyczeć. Gdy skończyłam, wróciłam do salonu. Sylwek powiedział mi, że Aliya nagle wstała i poszła do innego pokoju. Zasnęła. To już było coś!
Sylwek zasugerował, że pójdzie do apteki, żeby kupić paracetamol. Aliya nigdy wcześniej nie brała żadnych środków przeciwbólowych, nawet kropli, więc w tamtym momencie ta opcja ze mną nie współgrała. Zaproponował, że możemy go kupić na wszelki wypadek, gdyby miała problemy w nocy. Sprawdziłam w sobie i nadal nie czułam „tak” w moim ciele. Postanowiłam więc pójść do niej i dalej ją uzdrawiać, gdy spała.
W trakcie uzdrawiania obudziła się i znów zaczęła płakać. „O nie!” – pomyślał mój umysł – „To nie działa””. Szybko poszłam do kuchni, chwyciłam ścierkę, namoczyłam ją w ciepłej wodzie i położyłam na bolącym uchu Aliyi. Trzymając ją, pomyślałam, że mogę jednocześnie kontynuować uzdrawianie. Znowu znalazłam się w „strefie”, w zmienionym stanie. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie oddam swojej siły żadnemu paracetamolowi – że mam o wiele większą moc niż jakikolwiek środek przeciwbólowy na świecie. Ta myśl przywróciła mnie do mojego centrum. Zaczęłam głęboko oddychać i przesyłać ogromną ilość miłości do ucha Aliyi przez moją dłoń. Przestała płakać i zaczęła ponownie zasypiać.
Nagle poczułam obecność mojej babci i niektórych moich krewnych. Poczułam także obecność aniołów, co nie zdarza mi się często. W tamtym momencie przypomniałam sobie słowa dr Sue Morter: „Nie oddzielaj się od aniołów ani Boga. Stań się nimi”.Postanowiłam więc stać się jedną z nich. Energia, która przepływała przez moje ciało, była tak potężna i żywa. W moim wewnętrznym oku widziałam ją jako prąd przepływający przez moją dłoń do ucha Aliyi, przeorganizowujący energię. Byłam całkowicie obecna i skupiona. Nic nie mogło mnie od tego odciągnąć. Miałam całkowitą pewność w jej doskonałość, wiedząc, że wszystko, co działo się przez ostatnie godziny, było dla najwyższego dobra dla nas obu.
Kiedy skończyłam, nie miałam wątpliwości, że obudzi się zdrowa.
Godzinę później tak się stało. Obudziła się, wspięła na moje kolana i nawet nie musiałam pytać, czy czuje się lepiej. Po prostu to wiedziałam.
Kiedy leżałyśmy w łóżku, gotowe do snu, Aliya szepnęła do mnie:
-Mama, przestało mnie boleć ucho.
Przytulałyśmy się długo, otulone przecudownym uczuciem.
Później tej samej nocy postanowiłam uczcić i ugruntować to doświadczenie w moim ciele poprzez jedną z praktyk Kodów Energetycznych. Myślałam o wszystkich mamach, które często czują się bezsilne w podobnych sytuacjach. A JEDNAK POSIADAMY TAK WIELKĄ MOC! Czas, abyśmy połączyły umysł z tą głęboką mądrością w nas i zaczęły z niej korzystać. Bez wyjątku.
To właśnie praktyki Kodów Energetycznych pomogły mi – i nadal pomagają – połączyć mój umysł z Pełnią Esencji, którą jesteśmy. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o coachingu w oparciu o Kody Energetyczne, który oferuję, kliknij tutaj.