
Wczoraj wieczorem moja kuzynka wyciągnęła mnie spontanicznie do pubu. Towarzyszyły jej 3 koleżanki. Jedna z nich zaczęła opowiadać o swojej pracy. Jest pilotem wycieczek i podróżuje po całym świecie. Mówiła, że ma już dość mieszkania w hotelach i bycia ciągle na walizkach. Brakuje jej swoich rytuałów, zdrowego odżywiania się, yogi (podkreśliła, że często jej pokoje są tak małe, że nie ma nawet gdzie rozłożyć maty).
Doceniła między innymi, że pracuje z ludźmi i że podróżuje. Za dwa miesiące wraca do Polski i zamierza mieszkać na swoim, wyciszyć się, uspokoić, powrócić do swoich codziennych praktyk. Powiedziała, że jest już zmęczona ciągłym powtarzaniem schematu brania na swoje barki prac, które wymagają od niej wiele energii.
- A czy było już kiedyś taka, że miałaś przerwy pomiędzy tymi pracami, żeby się właśnie wyciszyć i sobą zaopiekować? – zapytałam ją.
- Miałam – odpowiedziała.
Były to również pobyty za granicą – warsztaty, miejsca w ciszy.
Ta rozmowa bardzo mi przypomniałam o tym jak umysł ma trudności z zaakceptowaniem tego co się dzieje tu i teraz. Jak bardzo uważa, że coś się nie powinno dziać. A to właśnie te powtarzające się w naszym życiu niechciane momenty i schematy są możliwością do tego, żebyśmy zatrzymali się w środku i poczuli…siebie.
Wszystko co dzieje się w naszym życiu jest odzwierciedleniem energii jakie trzymamy w środku. Żeby te energie przetransformować, trzeba im najpierw dać uwagę.
Nie musimy czekać na ‘perfekcyjne warunki’, bo te perfekcyjne warunki to właśnie te, w których się znajdujemy. I to jest jedna z największych trudności z jaką ma nasza ochronna osobowość - uznać, że to, co jest tu i teraz, już jest wystarczające.
Ale ja przecież muszę mieć to, to i jeszcze to, żeby w końcu odetchnąć i się zrelaksować.
Bo jak tylko dzieci urosną, zaliczę ten egzamin, dostanę pracę, skończę projekt , ______ (wpisz cokolwiek), to wtedy odpocznę.
I tak mijają lata, a odpoczynek nie przychodzi, ponieważ zawsze jest to coś do zrobienia, żeby poczuć się kompletnym.
Odłączony umysł nigdy nie będzie się czuł całością, dopóki się nie zatrzymamy. W środku.
Mamy przy sobie trzy najpotężniejsze narzędzia, których nie trzeba kupować. Posiada je każdy.
Mamy ciało, oddechi umysł.
Każdy z nas jest w stanie zatrzymać się w ciele (skupić na nim umysł) i zacząć powoli oddychać do brzucha.
Tyle i aż tyle.
Odłączony umysł będzie się wkurzał na ten pomysł i burzył jak coś tak banalnego może pomóc.
Naszym zadaniem jest przypominać mu, że nie on rządzi i że jego funkcją jest obserwacja.
Następnego dnia rano, kiedy byłam na macie w pozycji kłody ognia, zauważyłam, że próbuję siebie „cisnąć”, żeby bardziej zniżyć górną część ciała ku ziemi. Zatrzymałam się i poczułam, że nie muszę.
„Tu, gdzie dokładnie jestem w tej pozycji, mam właśnie być” – powiedziałam sobie.
Zaczęłam oddychać przez miejsce dyskomfortu i czułam, jak moje ciało się rozluźnia, ogarniane ciepłem. I choć nie zbliżyłam się znacząco ku ziemi, czułam głęboką jedność ze sobą – z bólem i z pozwoleniem na to, żeby był.